Po zwycięstwie w II Wojnie Światowej żadna siła polityczna nie jest już w stanie zagrozić Trzeciej Rzeszy. Ta, prowadząc haniebne eksperymenty doprowadza do pandemii koszmarów rodem z piekła. Losy świata nie są jednak przesądzone - problem w tym, że zależą teraz od siły dalece bardziej niestabilnej i gwałtownej: żądzy zemsty. Czy kilka przypadkowych jednostek zdoła przekuć swoje krzywdy w skuteczną dywersję, czy utkną w pętli niekończącej się chaotycznej vendetty?
Gra przedstawia alternatywną historię świata począwszy od II wojny światowej. Hitler dzięki opracowaniu projektu bomby atomowej wygrał z Aliantami, uzyskując zawieszenie broni, będące de facto zakończeniem wojny, która ustanowiła nowy porządek świata. Na polu bitwy Niemcy posługują się opracowanymi przez siebie żołnierzami będącymi makabrycznym spełnieniem koncepcji Übermensch – stworzonymi przez siebie hordami zombie, wilkołaków, wampirów i szczurołaków. Panują nad Europą, terenami ZSRR i częścią pozostałej Azji oraz Afryki. Niedługo po ustanowieniu rządów terroru na podbitych terenach, Adolf zszedł z tego świata podczas jednej ze szczególnie emocjonalnych przemów do narodu. Przemowy były uprzednio nagrywane i retransmitowane, dzięki czemu nikt poza partią o śmierci się nie dowiedział. Wierchuszka nie mogła pozwolić sobie na utratę wodza, dlatego też Hitler został cyfrowo wstawiony do reszty przemowy. Szybciej niż zakładano uruchomiono także projekt „Hitler für immer”, który dzięki genetyce i technologii umożliwił odrodzenie führera jako cyborga, Hitlerobota. Zgodnie z oficjalną narracją, Hitler jednak wcześniej nie umarł, a po prostu został „ulepszony” dzięki dodaniu cybernetycznych komponentów (a nikt nie ma śmiałości zapytać, jak to jest, że ludzkie, mocno obumarłe tkanki mają tendencję do odrywania się od reszty ciała, przez co np. czasem Adolfowi odpada ucho a czasem wypadnie oko). Niemcy pod wodzą Hitlerobota przygotowują się do dalszej ekspansji terytorialnej, tymczasem Alianci opracowali operację pokonania wroga, także przez lata projektując tajną broń...
[Uzasadnienie możliwości wielokrotnego przechodzenia tych samych poziomów:]
...jaką jest zaginanie czasoprzestrzeni, pozwalające cofanie czasu, jednak tylko miejscowo. Polega to na tym, że nie można przesłać człowieka w czasie, ani cofnąć czasu globalnie, do – powiedzmy – okresu sprzed wojny, a jedynie zakrzywić czas w danym miejscu, np. po zburzeniu budynku, można to zburzenie cofnąć. Technologia ta jest jednak wciąż w fazach testów i gdyby nie wymuszenie sytuacją, jaką było pojawienie się Hitlerobota, nie zostałaby użyta bojowo. Tęgie Alianckie głowy wpadają jednak na pomysł, jak dzięki temu pokonać Hitlera tworząc de facto nieśmiertelnego żołnierza. Otóż po utworzeniu szpuli czasowej („time reel”) w danym miejscu pola bitwy sprzęga się ją z funkcjami życiowymi żołnierza i dokładnie w tym momencie, gdy wykrywa się, że zanikają, czas jest cofany do punktu początkowego, w którym żołnierz wciąż żyje. Technologia umożliwia stworzenie w ten sposób całej armii „nieśmiertelnych”, jednak wszyscy byliby uzależnieni od śmierci pojedynczego żołnierza, co de facto przekreśla sensowne przeprowadzanie dużych operacji. Dlatego też projekt zakłada używanie technologii podczas misji dla pojedynczego, wypasionego, najwspanialszego i najlepiej wyszkolonego komandosa Wolnego Świata... oczywiście gracza.
Dlaczego czas resetuje się po zabiciu Hitlerobota? Ile potrzeba, by stworzyć własnego führera? Jaki wpływ na rzeczywistość ma jeden dawny, przelotny romans? W jaki sposób pieśni Antona Weberna rozpalały zimne, niemieckie noce? I... co na to wszystko pokładowy kot? Szalone (choć logiczne!) wyjaśnienia wszystkich zawiłości poznajemy w trakcie kolejnych przejść zapętlonego, roguelite'owego gameplayu.
Co, gdyby seria Wolfenstein poszła bardziej w stronę The Old Blood? Co, jeśli do zombie w grze dołączyłyby wilkołaki i wampiry? A do tego serwowane w side-scrollerowym sosie? Taka wizja przyświecała twórcom Luger me now, którzy zadesignowali szybką akcję, buzującą adrenalinę i ciekawy świat. Brakowało jedynie historii. I tutaj do akcji wkroczyłem ja.
Plan był prosty: gra ma być szalona a koncepcje niczym nieograniczane. Im dziwaczniej, tym lepsza zabawa. Dlatego zdecydowałem się na pójście w basurd na całego: mamy Hitlera wyciąganego z lodówki, gadającego kota, romanse w celu wskrzeszeń historycznych postaci, szukanie zaginionych genów i oczywiście skoki w czasie. Te ostatnie są uzasadnieniem kolejnych rougelite'owych przejść tego samego gameplayu. Całość jest jednak bardzo zgrabnie spięta i pomijając oczywisty fantastyczny vibe, wszystko jest logicznie wytłumaczalne.